środa, 5 lutego 2014

Sierpień w hrabstwie Osage

Reżyseria: John Wells
Gatunek: Dramat 
Kraj: USA
Czas trwania: 130 min
Premiera: 24 stycznia 2014
Ocena: 5/10


 
    "Sierpień w hrabstwie Osage" jest filmem, o którym (jak na razie) nie usłyszałam ani jednego złego słowa. Dlatego tym bardziej się dziwię, że tak się zawiodłam. Nie wiem, może po prostu miałam zbyt wysokie wymagania, co do tej produkcji, ale w końcu trudno się dziwić skoro na okładce widnieje taka plejada gwiazd...

     Kiedy mąż Violet umiera, jej trzy córki spotykają się z nią po latach. Każda z nich ma swoje życie i swoje problemy. Już na samym początku poznajemy prawdziwą odsłonę tej na pozór dobrze wyglądającej rodziny. Nie ma tu normalnej konwersacji, a wręcz przeciwnie- jedynie wytykanie komuś jego błędów i dopatrywanie się winy w starych sporach.

     Główna bohaterka jest osobą dość specyficzną. Ciągle nadęta, obrażająca wszystkich dookoła, nie mająca w sobie krzty współczucia i wdzięczności. Przez co również nie posiadająca zbyt dobrych kontaktów z córkami.

       Każda z postaci ma swoją własną historię, z którymi reżyser koniecznie chce nas zaznajomić. Po części rzeczywiście się to udaje, ponieważ choć film trwa tylko dwie godziny poznajemy każdego członka tej rodziny. Niestety nie dogłębnie. Reżyser zaintrygował nas losami bohaterów, ale nie dopowiedział ich do końca, dlatego też całość pozostawia po sobie ogromny niedosyt. Duża ilość wątków, jakie przewijały się przez film stworzyły ogromny bałagan. Widz stara skupić się na każdym z bohaterów, ale wszystko dzieje się tak szybko, że nie jest w stanie.

      Plusem tego seansu jest oczywiście obsada. Świetna Meryl Streep, która po raz kolejny udowadnia swój wielki talent aktorski. Julia Roberts, którą osobiście kojarzę głównie z komedii romantycznych m.in. "Notting Hill", czy "Pretty Woman" też pokazała, że stać ją na wiele stąd też ta w pełni zasłużona nominacja do Oscara. Na koniec jeszcze równie wyśmienici: Ewan McGregor, który w moich oczach zabłysnął w roli Rentona w "Trainspotting" i Juliette Lewis znana z filmów takich jak "Co gryzie Gilberta Grape'a?", "Gorsza siostra", czy "Przetrwać w Nowym Jorku".

       Podsumowując, uważam, że film miał wielki potencjał i naprawdę zapowiadał się dobrze, a nawet bardzo dobrze, lecz według mnie zabrakło pomysłu. Także osobiście odradzam i proponuję wybrać się na coś ciekawszego, tym bardziej, że tyle "hitów" wchodzi do kin ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz